MARIAN CZAPLA urodził się w 1946 roku w Gackach koło Szydłowa na Kielecczyźnie.
Studiował malarstwo u Stefana Gierowskiego w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dzisiaj sam jest profesorem tej słynnej uczelni.
W Wikipedii czytamy, że Marian Czapla „jest uznawany za jednego z najlepszych współczesnych polskich malarzy.”
To prawda. Ale zadajemy sobie pytanie jakie kryteria uzasadniają taką opinię. Jedno jest pewne: znakomity malarz nie musi być znany, nie musi być sławny; nie musi podobać się od pierwszego wejrzenia; nie musi być dekoracyjny; nie musi prowokować skandalu. Co my odbiorcy mamy zrobić by nie polegać tylko na opiniach cudzych. Jesteśmy zagubieni. A w dżungli rozmaitych propozycji nie wolno dać się zwieść.
Wielka sztuka nas porusza, budzi zachwyt lub wstrząsa. Odsłania świat bo pokazuje go w sposób odkrywczy, mówi o nas – nawet jeśli jest abstrakcją. Sztuka zwraca uwagę na to, czego wcześniej nie dostrzegliśmy – choćby był to kwiat w wazonie. Albo Droga krzyżowa.
Warto pielęgnować w sobie wrażliwość – umieć się zachwycić, dać się sztuce przekonać . Warto wertować albumy, czytać o sztuce, oglądać wystawy, jak ta tutaj.
Malarstwo Czapli uderza siłą. Artysta wychowany na wsi zachował wrażliwość na materię tajemniczą jaką jest ziemia z jej mineralną teksturą i na ciało ludzkie piękne w swej brutalnej sile, nieupiększane, prawdziwe, takie, które nie zna makijażu.
Ewangeliczną opowieść o Męce Marian Czapla widzi po swojemu. Kontempluje i buduje dramat kolorem. Bo jest wybitnym kolorystą. Sam mówi tak: „wszystkie barwy jakich używam mają dla mnie znaczenie. Są kwintesencja koloru. Czerń to niezwykła tajemnica, biel wyraża żałobę, błękit jest kolorem życia a czerwień – witalności. Ważne jest też ich wzajemne powiązanie i obwodzący je kontur.”
Malarz konturem podkreśla zniekształcenia torturowanego ciała. Proszę jednak zwrócić uwagę, że w Drodze krzyżowej Czapli nie ma tych, którzy męczą. Nie ma rzymskich żołnierzy, nie ma pełnego pogardy tłumu. Nie ma statystów. Brutalność nie przychodzi z zewnątrz: jest osobistą historią Chrystusa. To prawdopodobnie teologicznie bardziej „poprawna” – i głębsza – interpretacja, niż większość tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Samotność Boga w bólu i śmierci jest też samotnością człowieka, gdy ten woła: „ czemuś Mnie opuścił?”(Mk 15, 34).
Bo Bóg na obrazach Czapli jest cielesnym i dosłownym uczestnikiem naszego wspólnego losu. Jest udręczonym ludzkim ciałem. Wspólnie z Synem uczestniczy w wielkim boju Matka. Nie eteryczna, zdruzgotana Madonna ale mocna kobieta, która wie, że chodzi o sprawy najistotniejsze.
Czapla nie pyta nachalnie o sens cierpienia. Przyjmuje do wiadomości, że ono jest i nie sublimuje bólu w sentymentalną opowieść. Profesor pozostał tu chłopskim synem, radykalnie praktycznym i trzeźwym wobec życia.
W XIV prezentowanych tu scenach uderza koncentracja na tym, co najważniejsze. Nic nas nie rozprasza. Brak tu gapiów, drzew, obłoków … Świat wokół nie ma znaczenia. Czapla – jako wiejski syn – zbyt dobrze wie, że natura rzadko nam współczuje. Nic z tych rzeczy. Zero ckliwości.
Czapla jest bez wątpienia świetnym malarzem. Ale tak jak na płótnie nie interesuje go świat poza tematem, poza esencją koloru i ekspresją, tak nie interesuje go świat krytyków i marszandów. Nie ma swojej galerii, która by go promowała, sam też się nie promuje. Nie umie albo nie chce.
Dlatego ten wyśmienity cykl jest prezentowany po raz pierwszy w Małopolsce.
(Słowo wstępne organizatorów)